Lekcja #6: Mit idealnego momentu

Uwaga: Połowa dzisiejszej lekcji to fragmenty prosto z mojej debiutanckiej książki ‘Sztuka bycia sobą. Marka osobista na własnych zasadach’ - polecam, nie tylko dlatego, że jestem autorem.

Pierwsze wydanie w przyzwoitej cenie. Bezpłatne aktualizacje. Podobno warto, ale nie mnie oceniać.

Pssst! 
→ Na samym dole znajdziesz dzisiejszą lekcję w wersji audio.
→ Umknęła ci poprzednia lekcja? Jest tutaj.

Często czekamy na perfekcyjny moment, żeby zacząć działać. W marketingu, podobnie jak w życiu, ten idealny moment zdaje się być równie rzeczywisty co dieta, która zaczyna się od poniedziałku. Ale czy na pewno ten moment istnieje?

Porzucone marzenia

Gdy byłem mały, bohaterem mojego dzieciństwa był Marek Hłasko - polski James Dean, pisarz i artysta o niesamowitym talencie i charyzmie. Swoje lata spędzone w liceum kojarzę z gorączkowym czytaniem jego powieści, pragnieniem posiadania, choć ułamka jego talentu. Wtedy też, młody, zafascynowany i pełen życia, zacząłem pisać. Niestety, jak to bywa, życie przyszło z fakturą do zapłaty, a moje aspiracje musiały ustąpić miejsca obowiązkom. 

Wiele lat później, w bibliotece w Paryżu, przekopując się przez stosy dawno nieczytanych książek, natknąłem się na zbiór powieści Hłaski. Z sentymentem w sercu sięgnąłem po nie, by przypomnieć sobie, co tak bardzo mnie w nich urzekło. Lecz to, co kiedyś było dla mnie esencją wyjątkowości, straciło swój urok. Pozostała tylko gorzka ‘nostalgia’, zrozumiała jedynie dla tych, którzy próbowali nawiązać kontakt z bohaterami swojego dzieciństwa. 

Wtedy, w młodości, miałem tę energię, świeżość i kompletnie nieuzasadnioną pewność siebie, które pozwalały mi marzyć o pisarskim sukcesie. Byłem jak Hłasko, przynajmniej w swoim jestestwie. Nie zważając na przeciwności, marzyłem o tym, by pisać jak opętany, gotów podbić świat literatury. Ale wkrótce pojawiły się inne obowiązki, studia, praca, życie. A ja przestałem marzyć.

Przez lata marzenia mogą ulec przekształceniu, a nawet zaniknąć pod ciężarem codziennych obowiązków. Jednak zrozumienie, że idealny moment może nigdy nie nadejść, otwiera nas na możliwość podjęcia działań już teraz, nawet małymi krokami.

Krok po kroku

Wydaje się, że idealny moment na zrobienie czegoś ważnego w życiu nigdy nie przychodzi. Zawsze zdaje się, że jest zbyt późno lub zbyt wcześnie; że zbyt wiele doświadczenia albo że zbyt mało. Zawsze coś stoi na przeszkodzie (M. Hłasko, Ósmy dzień tygodnia). Nie ma takiego czasu ani miejsca, które gwarantują (sic!) sukces. 

Jednak marzenia, gdy zmienimy je w plany, mogą okazać się całkiem realne, choćby drobnymi krokami. Jakub Jasny (James Clear), autor bestsellera ‘Atomowe Nawyki’, radzi, by, zamiast czekać na idealny moment, wprowadzać stopniowo niewielkie zmiany, które prowadzą do niezwykłych efektów. To samo dotyczy marzeń o własnej marce. 

Nie możemy czekać na idealne warunki, bo takie nigdy nie nadejdą. Musimy zacząć działać, nawet jeśli zaczynamy od zera. Nie dać się zwieść perfekcjonizmowi, który często okazuje się jedynie prokrastynacją w przebraniu. 

Jeśli marzysz o własnej marce, to pamiętaj, że nie ma idealnego momentu na ‘start’. Porzuć lęki i zacznij działać, bo przeciwnie – życie minie, a ty zostaniesz z niczym. Własną markę trzeba budować krok po kroku, z determinacją i odwagą, tak jak Hłasko pisał swoje powieści. Nie zawsze droga do sukcesu jest prosta, często jest wyboista i pełna przeszkód, ale to właśnie te przeciwności uczą nas wytrwałości i hartują nasz charakter.

Podążając za radami ekspertów i wprowadzając małe zmiany, możemy zacząć przekształcać nasze marzenia w rzeczywistość. A co, jeśli powiem ci, że ten proces może cię wprowadzić do wyjątkowo wąskiej grupy liderów w swojej dziedzinie?

Czteroprocentowa elita

Miałem kiedyś marzenia, które zostawiłem z tyłu. Koniec końców nie wyszło chyba źle, ale nie każdy miał to szczęście. Dlatego, teraz gdy patrzę wstecz, widzę, że wielu moich znajomych mogło zrobić więcej, że mogli walczyć o te marzenia, zamiast poddawać się bez walki. To boli, gdy zdajemy sobie sprawę, że nasze życie mogłoby być innym, szczególnie gdy to my rozdawaliśmy karty. 

Tak jak moi znajomi wtedy, tak i ja dziś, miewam masę wątpliwości. Napotykam rzeczy, które stoją na przeszkodzie. Ale nauczyłem się je omijać, pokonywać. Okazuje się, że to wcale nie jest takie trudne. Weźmy takiego Instagrama. Z danych wynika, że tylko 20% użytkowników regularnie postuje. Czyli sam fakt publikowania postów sprawia, że jesteś już przed 80% użytkowników-odbiorców. A gdy dodamy do tego fakt, że aż 80% twórców, czyli tych użytkowników, którzy postują, przestają to robić po miesiącu, okazuje się, że wystarczy prowadzić komunikację przez 30 dni, aby wyprzedzić 96% użytkowników Instagrama. Krótka piłka - ile testów w swoim życiu zdałeś na 96%? Niewiele, prawda? A tutaj wystarczy, że ze zwrotu ‘słomiany zapał’ usuniemy słowo ‘słomiany’ i po miesiącu jesteś w 4% elicie.

Tę grafikę przygotowałem, ponieważ wiem, że niektórzy z was ustawiali ją sobie jako tapetę w telefonie. Więc możesz ją pobrać - jest w wymiarach na iPhone 11.

Znalezienie się w elitarnym gronie 4% najbardziej aktywnych i zaangażowanych może być inspirujące, ale równie dobrze może nasunąć pytania o własne kompetencje. Czy to normalne, że teraz, gdy masz już za sobą pierwsze małe sukcesy, zaczynasz wątpić w swoje zdolności?

Syndrom oszusta

O efekcie Dunninga-Krugera słyszeliśmy wszyscy - im mniej wiesz, tym pewniejszy jesteś swoich racji. To często prowadzi do syndromu oszusta, ale uświadomienie sobie tego jest pierwszym krokiem do wzrostu. Kiedy zdasz sobie sprawę, że znajdujesz się w dolinie niekompetencji, jesteś na najlepszej drodze do wyjścia z niej.

No bo co wkurza bardziej: ludzka ignorancja czy nieludzka pewność siebie? Prawdopodobnie nic nie wkurza bardziej, niż osoba, która wie niewiele, a zachowuje się tak, jakby zjadła wszystkie rozumy. David D. i Justin K. odkryli, że osoby o niskiej kompetencji w danej dziedzinie często przeceniają swoje umiejętności, co prowadzi do większej skłonności do wyrażania swoich poglądów, nie zważając na to, czy są one poparte dowodami, czy logiką.

Ten fenomen, nazywany efektem Dunninga-Krugera, jest powszechny i zazwyczaj ma miejsce, gdy mamy do czynienia z przełomowym wydarzeniem w naszym życiu. Typowymi przypadkami są osoby, które przeczytały jedną książkę z danej dziedziny albo przerobiły pół kursu i sam fakt podjęcia się tego wysiłku, sprawił, że określają się mianem profesjonalistów. 

Stety-niestety na pewnym etapie, to może być nowa praca, nowe obowiązki, zmiana branży, gdy uświadomimy sobie naszą niekompetencję, kończy się rumakowanie i wpadamy w dół. A to już nie przelewki. Taki stan rzeczy, często brutalnie weryfikowany przez otoczenie, może prowadzić do niskiej samooceny, zaburzeń lękowych, depresji, uzależnień, a w konsekwencji nawet zawałów, nowotworów i przedwczesnej śmierci. 

Ale jeśli to, o czym mówię, brzmi dla ciebie znajomo, to mam dobre wieści. Uświadomienie sobie, że znajdujesz się w tzw. fazie doliny niekompetencji, to spory sukces. Bo osoby, którym uda się z niej wyjść, stają się samokrytyczne, otwarte na naukę oraz bardziej świadome swoich umiejętności i ograniczeń. A to prowadzi do lepszego samopoczucia, prawdziwej pewności siebie, rozwoju zawodowego i osobistego oraz ogólnie większego zadowolenia z życia. 

Uświadomienie sobie własnych ograniczeń i przyznanie się do nich może być kluczowe na drodze do wzrostu osobistego i zawodowego. Czasem potrzebujemy usłyszeć historie innych, by zrozumieć, że nie jesteśmy w tym sami.

Fragment odcinka podkastu WojewódzkiKędzierski z Tede

Tede: Rozmawiałem z moją dziewczyną i popłakałem się z poczucia bezsilności wobec świata, że mi wszystko nie wychodzi, a wiesz, że ludzie oczekują ode mnie, że jestem taki pewny siebie, a mnie się  dosłownie wszystko dookoła zaczęło sypać. Niemoc. Poczułem, że nie jestem pewny siebie. Pierwszy raz w dorosłym życiu. Poczułem, że to moje 'co by się nie działo, to jestem do przodu', to ja to tracę. Po czym to do mnie wróciło, po jakimś czasie [...].
Kuba Wojewódzki: A nie miałeś takiego wrażenia, że ten moment, kiedy się rozkleiłeś, a potem zobaczyłeś siebie na nowo, to finalnie jest super moment, dla każdego faceta? Bo, jak taki facet jak ty, mówi, że jest słaby, to dopiero pokazuje, jaki jest silny.

Jeśli aktualnie znajdujesz się w fazie doliny niekompetencji, to poniżej zamieściłem kilka rad, które mogą pomóc ci ruszyć z miejsca i poczuć się bardziej pewnie. Niektórym zajmuje to 5 tygodni, 5 lat, a niektórym nie starcza całego życia. Im szybciej się ogarniesz, tym większe szanse na uniknięcie negatywnych konsekwencji. 

→ Uświadom to sobie-sobie. Zrozumienie tego zjawiska i świadomość, że nie jesteś sam na tej antenie, może pomóc złagodzić niepokój i presję związaną z poczuciem niekompetencji.

→ Ustal realistyczne cele. Określ, jakie umiejętności chcesz rozwijać i jakie cele osiągać. Najlepiej, by można je było osiągnąć krok po kroku, a nie dążyć do perfekcji.

→ Praktyka i uczenie się. Praktyka czyni mistrza. Kontynuuj naukę i rozwijanie swoich umiejętności w interesującej dziedzinie. Im więcej czasu poświęcisz na rozwijanie swojej wiedzy i umiejętności, tym większe będzie prawdopodobieństwo wyjścia z doliny niekompetencji.

→ Proś o wsparcie. Nie krępuj się prosić o pomoc lub radę od innych, zwłaszcza od osób z większym doświadczeniem w danej dziedzinie. I ZWŁASZCZA JEŚLI JESTEŚ FACETEM - TO ŻADEN POWÓD DO WSTYDU. Wsparcie innych może pomóc ci zyskać nową perspektywę i przyspieszyć proces nauki.

→ Daj sobie czas. Wyjście z fazy doliny niekompetencji wymaga czasu, więc nie oczekuj natychmiastowych rezultatów. Bądź cierpliwy i daj sobie czas na naukę, rozwijanie umiejętności i zrozumienie swoich ograniczeń.

→ Akceptuj błędy i ograniczenia. Błędy są nieodłączną częścią procesu nauki. Zamiast się na nich skupiać, traktuj je jako szansę na naukę i rozwój. Akceptuj swoje ograniczenia i staraj się je pokonywać, zamiast się nad nimi zadręczać.

→ Celebruj małe sukcesy. Każdy osiągnięty cel, nawet mały, jest wart uczczenia. Celebrowanie małych sukcesów może pomóc w utrzymaniu motywacji i wzrostu pewności siebie.

→ Rozwijaj swoje zasoby emocjonalne. Pracuj nad umiejętnościami radzenia sobie ze stresem, budowania odporności emocjonalnej i utrzymania pozytywnego podejścia. Ćwiczenia relaksacyjne, medytacja czy techniki radzenia sobie z trudnymi emocjami mogą być przydatne w tym procesie.

Gdy już zrozumiemy, że nasze słabości mogą stać się źródłem siły, jesteśmy gotowi stawić czoła mitom, które nas ograniczają. Dzisiejszym było przekonanie o konieczności oczekiwania na 'idealny moment'.

Aby nie przegapić nowych lekcji, zapraszam do zostawienia tutaj swojego adresu email.

Obalony mit

W życiu, podobnie jak w marketingu, pojęcie 'idealnego momentu' jest tak ulotne, jak uprzejma rozmowa w internecie na temat polityki. Sukces to nie gra w oczekiwanie; to wynik nieustępliwego dążenia, adaptacji i odwagi, by przyjąć niepewność z otwartymi ramionami. Absurd wierzenia w mityczny idealny moment, to jak czekanie na podwyżkę, którą dostajesz bez proszenia się o awans. Albo jakby różowy kucyk podjechał pod twój dom, by zabrać cię do pracy.

Nasza podróż przez tę lekcję pokazuje, że przeszkody takie jak syndrom oszusta czy strach przed porażką są tylko przeszkodami, a nie murami. Można je pokonać z determinacją, wytrwałością i chęcią uczenia się na własnych wpadkach. Najważniejsza lekcja? Idealny moment to iluzja. Prawdziwe możliwości czają się tu i teraz, przebrane za codzienność, czekając, aż podejmiemy działanie, bez względu na okoliczności.

Wyrzućmy mit idealnego momentu do kosza wraz z innymi obalonymi mitami. W marketingu i życiu jedyny moment wart czekania to ten, który jest teraz. Chodzi o chwytanie dnia, a nie oczekiwanie na wygrawerowane zaproszenie od losu.

Po demistyfikacji mitu idealnego momentu, czas podsumować naszą podróż i wyodrębnić kluczowe wnioski, które możemy zastosować nie tylko w marketingu, ale w każdym aspekcie naszego życia.

Kluczowe wnioski

 Działanie ponad oczekiwanie. Oczekiwanie na idealny moment to mit, który należy zastąpić nieustannym działaniem. Nie pozwólmy na paraliż decyzyjny, którego korzeniem jest czekanie na zbieg okoliczności równie prawdopodobny jak pojawienie się latającego dywanu. Działajmy z determinacją i zasobami, które posiadamy już teraz.

Adaptacja i nieugiętość. Sukces to nie prezent od losu, lecz efekt adaptacji i wytrwałości. Świat nie czeka, by podarować nam sukces na srebrnej tacy. Jest on raczej efektem ciągłego dostosowywania się do zmieniających się okoliczności i konsekwentnego dążenia do celu, nawet jeśli trzeba zmieniać strategię w połowie drogi.

Pokonywanie barier psychicznych. Wewnętrzne bariery, takie jak syndrom oszusta, nie są nie do pokonania. Są raczej wyzwaniami, które można przezwyciężyć dzięki determinacji, wytrwałości i otwartości na naukę na własnych błędach. Nie lękajmy się wątpliwości, ale traktujmy je jako sygnał do dalszego rozwoju i samodoskonalenia.

Małe kroki mają wielkie znaczenie. Nie lekceważmy drobnych działań. To właśnie one, krok po kroku, mogą prowadzić do monumentalnych zmian. Nie dążmy od razu do perfekcji, która często jest wrogiem postępu, ale celebrujmy każdy, nawet najmniejszy krok w kierunku naszych celów.

Błędy jako nieodzowna część procesu. Błędy są nieodłączną częścią drogi do sukcesu. Nie uznawajmy ich za porażkę, lecz jako cenną lekcję i okazję do wzrostu. Każdy błąd to krok w kierunku lepszego zrozumienia siebie i świata wokół nas.

Wszystkie te wnioski prowadzą do jednego uniwersalnego przesłania: Uwierz w swój plan, bo on już jest wystarczająco dobry.

Kolejna edycja kursu Marka osobista od zera już jesienią!

Dzięki za dziś i do zobaczenia, do napisania, albo jedno i drugie wedle uznania. Cześć!

✐ @mateuszufel




Wersja audio dzisiejszej lekcji

No items found.